Alarmujące doniesienia napływają z Niemiec, gdzie obserwuje się zdecydowany wzrost liczby osób zarażonych tularemią, chorobą lepiej znaną jako królicza gorączka. Według raportów Deutsche Welle, osiągnięto tam najwyższy poziom zachorowań. Choroba ta, przenoszona przez zwierzęta, stanowi realne zagrożenie dla zdrowia publicznego.
Instytut Roberta Kocha (RKI) udostępnił dane, które pokazują, że 2024 rok przyniósł ponad 180 zgłoszonych przypadków tularemii na terenie całych Niemiec – co jest znaczącym skokiem w porównaniu do statystyk z lat poprzednich. Największe skupiska zachorowań odnotowano na południu kraju – w Badenii-Wirtembergii i Bawarii, gdzie wystąpiło łącznie 109 przypadków tej choroby.
Tularemia, określana również mianem króliczej gorączki, to bakteryjna infekcja atakująca głównie dziką faunę – gryzonie, zające i króliki. U ludzi symptomatologia przypomina objawy grypy – gorączkę, dreszcze, ból mięśni i głowy. W skomplikowanych przypadkach pojawiają się owrzodzenia, powiększenie węzłów chłonnych, a nawet zapalenie płuc.
Do zakażenia dochodzi poprzez bezpośredni kontakt z chorymi zwierzętami, ich odchodami, bądź spożycie zanieczyszczonej żywności. Jest również ryzyko inhalacji pyłu zawierającego bakterie czy zostania pogryzionym przez owada. Specjaliści ostrzegają publiczność przed dotykaniem martwych zwierząt i apelują o ostrożność podczas korzystania z terenów zielonych.